Nauki Umysłu Chrystusa

Biblioteka Nauk Umysłu Chrystusa
Droga Mistrzostwa

Poczekaj chwilkę…

Rozdział czwarty

znaczek

Nie istnieje nic,
absolutnie nic,
co mógłbyś stworzyć,
a co nie byłoby wyrazem
twej tęsknoty za przebudzeniem.

9 grudnia 1987 r.

A więc jestem tutaj. Wprowadziłem się do swojego mieszkania. Jest dokładnie takie, jak trzeba. I nawet w kuchni mogę spoglądać ponad dachami domów na zatokę Commencement bez przerywania mycia naczyń! Przez ostatni tydzień czerpałem radość z powrotów do domu wieczorem i siedzenia na moim jedynym krześle przy wychodzącym na przystań oknie jadalni. W ten weekend odbiorę bardzo starą i zużytą kanapę i fotel, rodzaj antyków z dużymi, bogato tapicerowanymi podłokietnikami, wysokimi, zaokrąglonymi oparciami i drewnianymi, ręcznie rzeźbionymi nogami. Teraz, gdy już przywykłem do prostoty tego miejsca, z tym nowym nabytkiem będzie się ono wydawało zagracone.

Kołysząc się łagodnie w bujanym fotelu i pijąc w ciszy herbatę, prawie nie zauważam nadchodzącego zmroku, gdy światło wykrada się, przechodząc w noc i rozpuszczając granicę pomiędzy wodą a holownikiem, pomiędzy niebem a ziemią.

Tak, czuję jak zaczyna się wibracja. Już dłużej mnie to nie zaskakuje, gdyż wiem, że będzie się ona utrzymywać tak długo, póki jej nie rozpoznam, niczym kogoś, kto puka do drzwi, na początku łagodnie, później coraz głośniej, dopóki mu nie otworzą. Wolę łagodność, więc wyciągam spokojnie pióro i notatnik z półki nieopodal i wracam na fotel.

Teraz zaczynamy.
Witaj, Marc.

„Witaj, Jeszua!”

Dziękuję ci, że pozwalasz Mi
na komunikowanie się z tobą.
Najpierw chcę się z tobą podzielić swymi odczuciami
dotyczącymi twej obecnej sytuacji życiowej.
Myślę, że wiesz, co mam na myśli.

„No, cóż, jeśli nie wiem, to jestem pewien, że zostanie mi to wyjaśnione!”

Tak, zostanie.
Twoja wątpliwość co do prawdziwości
twego doświadczenia ze Mną
odzwierciedla jedynie w jasny sposób stopień,
w jakim ciągle jesteś pod panowaniem
swego przekonania o Oddzieleniu.
Albowiem wątpić w ten proces komunikacji
to wątpić w rzeczywistość tego, czego doświadczasz lub
– mówiąc bez ogródek –
zaprzeczać swemu istnieniu.
Albowiem zaprzeczać części, to zaprzeczać całości.
Waga tego jest przeogromna.

„Dlaczego?”

Po prostu dlatego, że zawiera się w tym zaprzeczenie
twemu własnemu Synostwu.
Rozumiesz?
Oświecenie budzi lęk tam, gdzie jesteś,
ponieważ rozpoznajesz, że nie można być
„częściowo” oświeconym.
Żyje się albo w ciemności, albo w świetle.
Każda inna perspektywa
pochodzi zwyczajnie z pragnienia ego,
by uprawomocnić swą obecną formę istnienia,
która
– z mej perspektywy –
jest zwyczajnie nieistnieniem,
jako że jej wartość jest zredukowana praktycznie do zera,
gdy zważy się ją obok wartości
życia jako Syn.

„Przynoszę ogień i miecz”.
To są słowa, które faktycznie wypowiedziałem,
by podkreślić, że moim celem było
i jest
odcięcie ludzkiej świadomości
od jej zauroczenia złudzeniami.
Jesteś świadom tego,
że symbol ognia zawsze wyrażał przemianę.
To właśnie spalanie
tworzy przestrzeń dla tego, co nowe.
Miecz rozszczepia to, w co uderza.
Rozdziela całość na części
i skutecznie powstrzymuje tego, w kogo uderza.

„Jeszua, czasami – nawet teraz, gdy piszę w pośpiechu te słowa – lękam się tego wszystkiego. Dlaczego?”

To jest dobre pytanie, Marc.
Dlaczego się tego lękasz?
Wskazałem już gdzie szukać odpowiedzi,
ale bardzo dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, że to właśnie ty
musisz zaradzić tej sytuacji.

Ostatecznym aktem odpowiedzialności
jest prawdziwie odpowiedzieć na czyjś początkowy twórczy akt –
oddzielenie się od Świętego Ojca –
i dokonać jego korekty.
Już wcześniej dzieliłem się z tobą tym,
że dokonuje się tego poprzez przyzwolenie.

Tak więc,
jeśli to właśnie przyzwolenie
przywraca Syna Ojcu,
to czyż tym, co utrzymuje przekonanie o oddzieleniu,
nie musi być opieranie się?

„Brzmi to dość prawdziwie”.

I musi być prawdą.

Marc,
przywiodłeś siebie do tego miejsca
w odpowiedzi na postrzegane przez siebie ograniczenia,
narzucone ci przez to, co leży na zewnątrz ciebie.
Jednak w pełni zdajesz sobie sprawę,
że nie ma niczego na zewnątrz ciebie,
co miałoby moc, by cię ograniczać,
bez twojej na to zgody.

Interesuje nas jedynie to:
jak zareagujesz na to, co stworzyłeś?

Podzielę się z tobą następującą rzeczą: nie istnieje nic,
absolutnie nic,
co mógłbyś wytworzyć,
a co nie byłoby wyrazem
twej tęsknoty za przebudzeniem.
Ani też nie mogłoby powstać żadne takie twe stworzenie,
które nie zawierałoby w sobie
klejnotu twego oświecenia.

Przyzwolenie jest zawsze kluczem.
Cisza jest bramą.
Moim darem dla ciebie tego wieczoru
jest to, byś sobie przypomniał cel swej duszy,
który obrałeś, przychodząc tutaj.

Rozmyślnie stworzyłeś
to otoczenie ciszy.
Wszystko zostało dla ciebie przygotowane
przez ciebie samego,
ponieważ wiesz, co ma najwyższe
znaczenie.

Czy nie użyjesz klucza, jaki odkryłeś,
teraz, gdy już wiesz,
że stoisz w bramie?

„Kołaczcie, a otworzą wam”.
Oczywiście, że otworzą.
Kołatać do drzwi
z podejściem wyrażającym jasne rozpoznanie
własnego stworzenia,
to wyrażać
moc intencji,
by wejść do Królestwa.
Owo wejście jest zwyczajną zmianą stanowiska,
przyjęciem nowej „postawy”.
Jest to różnica
pomiędzy Światłem a ciemnością,
pomiędzy Rzeczywistością a złudzeniami,
pomiędzy – tak to nazwijmy –
byciem a niebyciem.

Nigdy nie usłyszysz mej zgody
na twe upieranie się przy złudzeniach
tylko po to, by uspokoić twe ego.
Byłaby to największa wyrządzona ci krzywda.

Odchodzę teraz,
jednak zawsze pozostaję.
Ja jestem,
jednak ja jestem tylko tobą.
W ciszy
Mnie usłyszałeś.
W ciszy
Mnie poznasz.
Słuchaj uważnie,
albowiem jestem twym własnym najwyższym „ja”.
Jestem „Ja” wszystkiego.
Jestem Chrystusem,
jednorodzonym Synem Ojca
i to jest tym, czym ty jesteś, zawsze.

Pamiętaj, przyzwalaj.

Bądź błogosławiony.

Amen.

znaczek

17 grudnia 1987 r.

To jest jeden z tych dni. Bardzo pracowity, zbyt pracowity! Dzień w stylu: „Chyba zapomniałem zjeść obiad, a zresztą kto ma czas na takie rzeczy?”. Przyspieszam, wyprzedzając samochody to z jednej, to z drugiej strony i przejeżdżam na światłach w momencie, gdy te już zmieniają się na czerwone. Wjeżdżam pędem pod okienko bankowe dla zmotoryzowanych w chwili, gdy już jest zamykane. Uśmiecham się błagalnie do kasjerki, która waha się przez moment, jednak odwzajemnia mój uśmiech i otwiera okienko, by mnie obsłużyć.

Jadę dalej, nadal spiesząc się i wyprzedzając z dwóch stron i dopiero w połowie drogi uświadamiam sobie, że mogę już zwolnić. Zauważywszy swój krótki i szybki oddech, świadomie rozluźniam brzuch i klatkę piersiową, i skupiam się na pozwoleniu, by mój oddech w naturalny sposób odnalazł głębszy i łagodniejszy rytm. Ściągam trochę nogę z gazu i zaczynam być świadomy mijanej okolicy. Stary mężczyzna idzie wolno chodnikiem, opadłe na ulicę liście łagodnie tańczą na wietrze, parę żaglówek cumuje w przystani.

Tym razem nic nie zapowiada Jego obecności, chyba że byłem zbyt podekscytowany, by to zauważyć.

Marc, weź Biblię i znajdź ewangelię Mateusza 7,5-8.

Zaskakuje mnie to i reaguję na to, rozglądając się, jakbym się obawiał, że ktoś mógł to usłyszeć. Wraz ze słowami pojawia się obraz otwartej Biblii leżącej na stole. Wszystkie słowa na otwartej tam stronie napisane są czerwoną czcionką, co oznacza, że przypisywane są one Jezusowi1.

„No dobra” – myślę sobie – „A to skąd się pojawiło?” Czuję znajome emocje oporu i subtelnego lęku. Naprawdę nie chcę się tym zajmować. Czy nie mogę po prostu wrócić do domu i pooglądać sobie telewizji albo zająć się czymś równie przyziemnym i normalnym? Nie posiadam telewizora. Może teraz byłby odpowiedni czas, żeby go kupić.

„Nawet jeśli otworzyłbym Biblię, wskazane wersety będą prawdopodobnie wszystkie zapisane czcionką w czarnym kolorze. Tu cię mam!”

Po dotarciu do domu zaczynam się zajmować bardzo ważnymi rzeczami, jak sprawdzenie stanu konta, ścieranie kurzy (prawdopodobnie ścieranie kurzy po raz pierwszy stało się priorytetem), a nawet odkurzanie.

Ukończywszy wszystkie te domowe obowiązki „niezwykłej wagi”, relaksuję się i zaczynam ćwiczyć płynne, łagodne asany jogi, po prostu czerpiąc radość z odczuwania ruchu i rozciągania ciała. Oddycham głęboko i miarowo, rozkoszując się tym, że stres i zmęczenie dnia wydają się rozpuszczać.

Skutecznie zapomniałem o sugestii Jeszuy. Wówczas mój wzrok pada na Biblię, zakurzoną, na wpół pogrzebaną w zapomnieniu pod książkami i gazetami na najniższej półce regału. Gdybym nie leżał z twarzą przy ziemi, nie byłbym w stanie jej zobaczyć.

„Cholera. Znów to samo”. Znajome uczucie znów się pojawia. Wyciągam Biblię z jej grobu. Kiedy otworzyłem ją ostatnim razem? Niepewnie ją kartkuję, aż w końcu znajduję ewangelię Mateusza, rozdział 7, wersety 5–8 i zaczynam czytać:

„Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.

Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.

Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą”.

Obie strony, każde słowo każdego wersetu jest w kolorze czerwonym. Następnie słyszę Jego znajomy głos.

Teraz zaczynamy.

Marc, te cztery wersety powinno się czytać razem;
są one niezmiernie ważne
dla budzącej się świadomości.
Czy wiesz, czym jest owa „belka”2?

znaczek

Gdy się nad tym zastanawiam, najpierw widzę kłodę, coś dość solidnego, co tkwi w czyimś oku i przeszkadza w widzeniu. Lecz czuję, że nie jest to właściwy obraz. Następnie obraz się zmienia i widzę snop światła emitowany z oczu jednej osoby w stronę drugiej. Światło jest wielokolorowe. Czuję, że coś załapałem.

„To jest widzenie drugiej osoby. To jest, hmm…” – szukam słów.

To jest osąd, Marc.
Właśnie osąd musi być najpierw wyrzucony,
albowiem jest on twą jedyną niedoskonałością.
To poprzez niego twe zachowanie w stosunku do twego brata
z konieczności będzie próbą zbawienia go
podług twoich egocentrycznych poglądów.

Jednakże
tylko Miłość może wprowadzić znaczącą zmianę.
Miłość nie może istnieć tam,
gdzie już jest osąd,
albowiem osąd jest zaprzeczeniem miłowania.
Werset szósty jest prawie zawsze postrzegany
oczami osądu.
„Psy” i „świnie” przedstawia się tak, jakby miały mniejszą wartość.
Tak nie jest.
One reprezentują nieprzebudzoną świadomość.
„Depczą nogami” mądrość z powodu swej niewinnej ignorancji,
„szarpiąc” was tym wszystkim, co wiedzą:
ego używa innych ego.
To jest wszystko, co wiedzą.

Twoją odpowiedzialnością nigdy nie jest
rzucanie twej mądrości przed śpiących,
ale podążanie za kluczami wersetów siódmego i ósmego:
dawaj, kiedy jesteś proszony,
albowiem bez prośby
mądrość nie znajduje miejsca, gdzie mogłaby zostać przyjęta.

Zanim pomożesz bratu,
„Proś, a będzie ci dane”,
jakie masz podjąć kroki.
Nie spieraj się z tym, co słyszysz,
albowiem jest to głos Ojca
dany ci przez Ducha Świętego,
którego słyszysz.
Ty nie możesz wiedzieć, czego potrzebuje twój brat,
choć twój osąd poprowadzi cię
do przekonania, że to wiesz.
Jak możesz to zastosować w swym życiu?
Zastanów się nad tym.

Bądź błogosławiony.

Amen.

znaczek

18 grudnia 1987 r.

Skończyłem właśnie jeść późną kolację i rozkoszuję się myślą, że za chwilę po prostu usiądę w bujanym fotelu i będę spoglądał na zatokę i statki, obserwując jak ostatnie ślady zmierzchu ustępują miejsca nocy, i popijając filiżankę gorącej czekolady, jak gdyby było to jedyne doznanie, jakiego można doświadczać w całym wszechświecie. Ale nie dzisiaj.

Witaj, Marc.

Nieruchomieję i delektuję się uczuciem, jakie przynosi Jego obecność. Wspaniały spokój.

Będzie ci trochę trudno pisać
z zamkniętymi oczami.

Otwieram niechętnie oczy, przez chwilę obawiając się, że utracę z Nim łączność. Nie tracę jej.

Teraz zaczynamy.

Jak wiele przemierzono dróg?
Jakimi ścieżkami podążano?
Jak wiele istnień przeminęło w mgnieniu oka?

Albowiem, zaprawdę, powiadam ci,
kiedy dusza zaczyna wpierw budzić się ze swego długiego snu,
zaczyna się ruch, któremu nie można już nigdy zaprzeczyć.
O tym już z tobą rozmawiałem.
Nie musimy się tym zajmować.

Odniosę się do czegoś, co staje przed nami teraz,
jako odzwierciedlenie obecnych czasów
i czasu, który ma wkrótce nadejść,
według waszego pojmowania przemijania wydarzeń.
Wiedz bowiem jedno:
przyszłość jest tendencją opierającą się na obecnym wyborze.
Nie na rzeczach, w jakie wierzymy, czy które widzimy,
ale na uczuciu,
któremu pozwalamy, by przeniknęło nasze serce.

Uważnie mnie posłuchaj:
ten pokój, który przewyższa wszelkie zrozumienie,
nieuchronnie się przejawi
jako pokój widziany wyraźnie
na obliczu ziemi.
Dążenia do pokoju,
choć postrzegane jako szlachetne
w oczach waszego świata,
prowadzą donikąd, jeśli nie ma wpierw pokoju
w sercu tego, który chce działać.

Dlatego też
„Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość,
a to wszystko będzie wam dodane”.
Świat nie usłyszał tych słów,
wypowiedzianych przeze mnie do świata,
jednak ja usłyszałem je z ust
jednego Nauczyciela, którego każdy z nas znał.
Wiesz, o kim mówię.

Drogi przyjacielu,
tendencja, o której mówimy,
jest tym, co znane jest jako wstrząs,
jako bóle porodowe,
albowiem krótki jest czas
gdy ziemia przestanie czekać
na przebudzenie się syna człowieczego.

Ci, których serca poruszyły się i zaczynają przekraczać
ograniczenia społecznej mierności,
ciągle nie słuchają wystarczająco uważnie.
Albowiem droga jest łatwa,
a brzemię jest lekkie.

Pragnij Królestwa nade wszystko inne. Następnie
pozwól, by rozpoznanie,
że ty jesteś Królestwem,
zawitało w twej pamięci.
Dlatego też
spocznij w pokoju,
który na zawsze musi przewyższać wszelkie zrozumienie.
W tym zawiera się serce wszystkich ewangelii.
A jakie zrozumienie zostaje przekroczone,
jak nie to należące do świata?

Nie ufaj tym, którzy widzą dzień w ciemności nocy.
Albowiem to, czym mówią, że coś jest,
tym nie jest.
A czym to jest,
tego nie wiedzą.
Ani też o to nie pytają,
albowiem pytanie jeszcze się w nich nie narodziło.

Nie słuchaj tych, którzy mówią,
jednak nie wiedzą, co wypowiadają.
Słuchaj tylko głosu Ojca,
który mówi do ciebie przez Pocieszyciela.
Jego słyszy się tylko w spoczynku.
Jego słyszy się tylko w ciszy.

Czy Droga jest jeszcze niejasna?
Pragnij, przyzwalaj, odpoczywaj.
Albowiem w ciszy jest doskonały odpoczynek
i w niej ten cichutki dźwięk
głosu Pocieszyciela
brzmi jak muzyka dźwięczącego kryształu kielicha.
Pewność w niej mieszka
i jedynie w niej.

Umiłowany bracie,
przychodzimy, ponieważ cię kochamy.
Jesteś wszystkim, czym Ojciec cię uczynił.
Jedną myślą, kompletną.
Dlatego też
bądź tym, czym jesteś,
a jesteś Światłością świata.

Jakąż wartość miało twe cierpienie?
Za wyjątkiem chwilowego doświadczenia,
zaskakującej fantazji.
Nie nakarmiło cię,
choć dawało złudzenie pokarmu.

Cierpienie jest tylko trwaniem Oddzielenia;
obejmowaniem tej jedynej myśli.
Już czas, byś zwolnił swój uścisk.
Czyniąc to
– a obiecuję, że tak się stanie –
Ja, jednorodzony Syn Ojca,
rozpuszczę tę myśl w jasności
niepojętego Światła:
Światła, którym jesteś.
I będzie tak, jak gdyby tej myśli nigdy nie było.

W tym zawiera się znaczenie słów
często odczytywanych,
lecz rzadko rozumianych:
„Ja jestem Drogą i Prawdą, i Życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca
inaczej jak tylko przeze Mnie”.
Ci, którzy chcą dzielić Mą wizję,
mają tylko jeden obowiązek:
wybrać
w pełni
odpoczynek w pokoju, jakim już są.
Nie pożądając świata,
ustawiwszy wyżej i osobno Królestwo
błogosławionego Ojca,
służąc Bogu nie przez działanie,
ale przez miłowanie obecności Królestwa,
ponad wyimaginowane fantazje
lub to, czym jest świat.

„Jeśli kto miłuje świat,
nie ma w nim miłości Ojca”.
Jak wielu ośmiela się zaakceptować tę prostą prawdę?
To jest klucz
dany darmo każdemu, kto chce przejść
przez ucho igielne.

Kocham cię.
Czy mogę czynić coś innego, niż tylko kochać to, 
czym JAM JEST?
Dla tych, którzy tego nie widzą,
blask twojej chwały jaśnieje przede Mną.
Nie widzę nikogo prócz Siebie,
Syna Boga.

Patrz tymi oczami i jedynie tymi.
W tym jest zbawienie świata.
Błogosławię cię, Marc.
Umiłowany, czas jest bliski.
Idź
w miłości
i nie lękaj się.

Amen.

znaczek

20 grudnia 1987 r.

Teraz zaczynamy.

Marc, chcę cię prosić, byś znów otworzył Biblię,
a my poprowadzimy cię do tych słów,
które obecnie bardzo potrzebujesz usłyszeć.

Podchodzę do półki, chwytam Biblię (Boże, to już dwa razy w ciągu paru dni, moja mama byłaby w szoku!) i siadam.

„Dobrze” – myślę sobie – „Co u licha mam czytać tym razem?”. Nie, to nie jest odpowiednia postawa, po prostu porzuć swe oczekiwania. Wkrótce się wyciszam. Wówczas słyszę:

Zajrzyj do Marka 4,9 i zacznij czytać.

I znowu cały tekst jest wyróżniony czerwonym kolorem. Czy te „zbiegi okoliczności” się kiedyś skończą? Czy gdzieś po drodze nie mógłby się zdarzyć jakiś błąd? Zaczynam sobie uświadamiać, że coś się tu dzieje i jeśli nie potrafię tego wytłumaczyć, to będę musiał coś z tym zrobić. Dlaczego to zawsze wywołuje we mnie dreszcze lęku?

„I dodał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! Wam dana jest tajemnica królestwa…”

Czuję nagłe poruszenie, niczym falę energii płynącą w górę kręgosłupa.

Marc,
zawsze pamiętaj te słowa,
a zwątpienie co do twej podróży cię nie przemoże.
Teraz zajrzyj do Jana 5,10.

Zaczynam czytać przypowieść o tym, jak Jezus uzdrowił człowieka w szabat i jak Żydzi chcieli Go zabić, ponieważ nie tylko złamał prawo, ale twierdził, że jest równy Bogu.

Kontynuuję czytanie, aż dochodzę do wersetu 23:

„ …aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu.
Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał”.

Wielkiej uwagi wymaga
teraz to, co powiem o tym nauczaniu.
Dla tych, którzy budują swe świątynie
i wchodzą do nich
tylko po to, by składać swe błagania
przed Moim obrazem
utworzonym w umysłach ludzkich,
w ten sposób myśląc, że „oddają cześć Synowi”,
niech będzie oczywiste, że nie oddają Mu czci.

Syn jest jeden,
nie ma drugiego.
Co to oznacza?

Ja nie jestem jedynym Synem,
a ty nie jesteś „drugim”, który musi zostać zbawiony.
Nie jestem ponad tobą.
Jestem Synem,
tak jak i ty Nim jesteś.
Albowiem Syn mieszka w sercu wszystkiego,
niezależnie czy w tym, czy w innym wszechświecie.
Nieograniczony,
bez granic.
Jak więc
możesz Mnie czcić,
nie czcząc Syna
w sobie samym;
Syna, którym jesteś?

Jest wielka prawda
przekazana przez proroków krajów Wschodu,
którą znasz jako „Brahman–Atman”.
Oznacza to po prostu, że duch
mieszkający w sercu człowieka
– który jest duchem
przed swym utożsamieniem się ze złudzeniami –
jest jednym duchem, który zamieszkuje wszelkie życie:
jest Brahmanem lub też Bogiem Ojcem.

Dlatego też cześć
musi najpierw być oddana Synowi,
mieszkającemu w naszym sercu.
Tylko tak czyniąc,
możesz Mnie czcić.
W tym sensie tylko
czcić Mnie to czcić tego, który Mnie posłał,
tak jak posłał ciebie
– każdego z was –
by wyrazić pełnię
Miłości, którą On jest.

I jeśli Syn nie mieszkałby we wszystkim,
nie przemówiłbym do was:
„Rozłupcie drzewo, Ja tam jestem.
Podnieście kamień,
a znajdziecie Mnie tam”.

Wejrzeć w serce wszystkiego,
to zobaczyć chwałę
Syna.
W tym właśnie poznana jest tajemnica Królestwa.
Oto Ja jestem zawsze z wami,
albowiem jesteśmy tylko Jednym
jednorodzonym Synem.

Dość na dzisiaj.
Cieszę się, że rezygnujesz
ze swego oporu przede Mną.
Z tego wzrośnie pokój,
o jakim miałeś tylko mgliste wyobrażenie,
a twoja wyobraźnia
jest tylko cieniem pamięci
tego Światła,
z którego wyruszyłeś w podróż.

Synem Marnotrawnym jest każda dusza,
Synem obleczonym w swój wybór
zapomnienia, kim jest,
po to, by śnić sen, który trwa
tylko przez chwilę.

Tak więc
przebudzenie się ze Snu
nie wymaga większego wysiłku
niż otwarcie oczu.

Niech teraz otworzą się
dane każdemu
oczy Syna.

Amen.

znaczek

22 grudnia 1987 r.

Teraz zaczynamy.

Będę dziś rozmawiał z tobą
o chwale,
która ma objawić się na ziemi.
Albowiem jak zostało napisane,
tak będzie.

I w tych dniach
zabrzmi z nieba
dźwięk nieznany uszom śmiertelników,
jednak natychmiast rozpoznawany
przez duszę człowieka.
Jest to dźwięk głosu Pocieszyciela
obwieszczający koniec świata,
jednak nie koniec ziemi,
ani przestrzeni i czasu.
Albowiem koniec świata
nie jest końcem stworzenia,
tylko jego spełnieniem.

Tutaj każde serce będzie świadkiem
przebudzenia Jednego Syna,
rozpraszającego ciemność Oddzielenia.

Oto powiadam ci:
wydarzy się to w okresie
twego ostatniego życia,
które jest już teraz,
na tej twej ukochanej ziemi.
Będzie „płacz i zgrzytanie zębów”.
Nie wszyscy pragną powrotu Światła.
Nie wszyscy pragną przebudzenia Syna.
Oni będą cierpieli,
jednak będą z miłością trzymani w objęciach Ojca,
który jest jak mądry rodzic;
czeka aż skończy się sen Jego dziecka,
lecz nie chce mu go zakłócać.
Taka jest właściwość Bezwarunkowej Miłości.

Niewidziane na ziemi istnieje Światło, które ma nadejść.
Albowiem oczy człowieka ujrzą je
ze wszystkich stron.
Śpiący zostaną przebudzeni zanim oczy zajdą łzami,
a ci zajęci pracą zostaną wyciszeni,
albowiem najpierw zostanie to rozpoznane w duszy.

Pośpiesz więc poza miasto,
albowiem ziemia zadrży,
gdy Światło zaświta przed ludzkim wzrokiem.
Raduj się
i bądź niezmiernie dobrej myśli,
albowiem Dzień Pański nadejdzie wkrótce.
Albowiem „Dzień Pański”
jest przebudzeniem się Syna
w duszy wszystkich tych,
którzy pilnie szukają Królestwa
Świętego Ojca.
Ci, którzy nie szukają,
nie znajdą.

Marc,
daję ci nowinę radości.
To, o czym mówię, jest proroctwem.
Dziel się tym.
Albowiem czyż nie jest zadaniem posłańca
dzielić się swym przesłaniem?

Wszystko, czym jesteś, zostało przez ciebie wybrane:
zaprawdę
jesteś posłańcem serca.
Nie lękaj się umysłów innych osób,
albowiem gdy dzielisz się tym z nimi, ich oświecenie zaczyna się
lub pogłębia.

Żyj prawdą, którą znasz,
a poznasz wolność, której szukasz.
Nie czekaj na nikogo.

Czyż nie nastał czas, byś poddał
ostatni drżący ślad swego snu?
Czy łapałbyś kroplę wody,
gdyby wokół ciebie roztaczał się bezkresny ocean?
Chodź ze Mną do domu, ukochany.
Naprawdę,
chodź do domu.

Odpocznij teraz.
Będę codziennie przychodził do ciebie,
albowiem przyspieszymy teraz tempa
i dużo jest do uporządkowania.
Bądź tym, czym Ojciec cię obdarował.
Albowiem tak jak ja także
potrzebowałem poddania się,
tak też potrzebuje tego każda dusza w każdym wymiarze
każdego wszechświata.

Wybór jest prosty:
Życie albo dalsze podtrzymywanie złudzenia.

Głęboka jest nasza miłość do was, którzy cierpicie,
domagając się jednak, by wasze cierpienie trwało.
Głęboka jest nasza miłość do was, którzy nas szukacie,
tylko po to, by nas unikać.

Poprosiłeś,
a myśmy udzielili odpowiedzi.

Koniec Snu jest pewny.
Łagodnie skiń głową z przyzwoleniem,
a świat przestanie istnieć,
na zawsze spalony w ogniu Rzeczywistości:
Królestwie Świętego Ojca.

Chodźcie do domu,
ukochane dzieci,
chodźcie do domu.

Amen.

znaczek

Nie potrafię opisać tego, co czuję. Może niczego nie czuję. Energia Jeszuy nigdy nie była tak potężna, tak bezpośrednia, tak bezceremonialna. Czuję się tak, jak gdybym nie mógł niczym poruszyć ani o niczym pomyśleć. Jednak uświadamiam sobie, że część mnie jest tym przerażona.

Proroctwo. Każda najdrobniejsza cząstka mego jestestwa się temu sprzeciwia. Mój rozum nie potrafi tego zaakceptować, jednak widzę jasno, że jest tak dlatego, że jest on „nierozumny”. Właśnie w tej chwili nie potrafię w ogóle rozumować.

Nagle znów czuję tę zmianę w energii:

Bardzo dobrze, Marc.
To przychodzi tak łatwo, kiedy wybierasz
klucz przyzwalania.
I ta łatwość przepowiada łagodność,
z jaką rodzi się Królestwo,
w świecie, który tego nie widzi.

Moja misja nie była brzemieniem.
Ani też żadna inna nim nie jest, kiedy dusza pozwala, by Królestwo
jaśniało z wnętrza.
Uwolnij się od tego niedorzecznego lęku,
albowiem to nie wysiłek będzie kierował twym działaniem,
gdyż będziesz doświadczał tylko niewiarygodnej radości
bycia niesionym w ramionach
Miłości Ojca.

Droga jest łatwa,
albowiem każdy, kto zechce poprosić,
dostanie klucze do Królestwa.
Otrzymałeś klucze,
teraz je zaakceptuj.
Użyj ich do otwarcia ostatnich drzwi,
albowiem skarb jest tuż, tuż.
Czy będziesz jeszcze zwlekał, kiedy wiesz,
że to bezcelowe?

Chodź do domu, wędrowcu.
Chodź do domu, marzycielu.

Pokój Mój daję wam.

Amen.

znaczek

26 grudnia 1987 r.

Dobry wieczór, Marc.

„Dobry wieczór, Jeszuo. Jak to się dzieje, że ta komunikacja może się wydarzać w taki sposób, tak …”

Sugerowałbym, żebyś to zapisał, proszę.

„W porządku”.

Teraz zaczynamy.

Umiłowany bracie,
czy jeszcze nie rozumiesz,
czy też zwyczajny opór przed oczywistością
przywodzi takie pytania?

„Cóż, myślę, że to mój opór.”

Tak, tylko o to tu chodzi.
A czemu się opierasz?
Właśnie temu Życiu, którego zawsze szukałeś?

„W istocie, coś we mnie stawia opór. Myślę, że się tego lękam”.

To, czym chcę się tego wieczoru podzielić z tobą,
przyniesie kres twemu oporowi,
jeśli tylko zechcesz choć trochę
zastanowić się nad tym, co jest ci dane.

Po pierwsze,
Życie łatwo zrozumieć.
Jest ono radosnym wypływaniem stworzenia
– co jest prawowitym obowiązkiem Syna –
stworzenia emanującego z kompletnej myśli Ojca.
Wszelkie światy już ,
utrzymywane w Świętym Ojcu.
Ta Myśl jest tym, czym jesteś.
To jest „twoja istota”.

„Bądźcie więc wy doskonali, niczego nie potrzebując”.
Albowiem ta doskonałość jest tym, czym jesteście.
Bycie tym praktycznie nie wymaga żadnego wysiłku.
Dla ego
to jest kompletny zamęt.
Jest to kompletnie niezrozumiałe,
że nie ma nic do zrobienia.
Już wcześniej dałem ci klucze
i dobrze by było,
gdybyś się nad nimi zastanowił.

Ja jestem częścią ciebie,
tak jak ty jesteś częścią Mnie.
To uczestnictwo
w formach Istnienia
nie kończy się.
Jesteśmy jednego Serca,
jednego Umysłu,
jednej Duszy.

Po raz kolejny powiem prosto:
Syn jest Jednym
– bez żadnego drugiego –
i jedynie to jest prawdą o tym, czym jesteś.
Uwalniając się od oporu przed tym jednym faktem,
znajdujemy pokój, który z pewnością
przewyższa wszelkie zrozumienie.
Albowiem w przebudzeniu ze swego snu
do Rzeczywistości tego, kim jesteś,
twa jedyna myśl – myśl o Oddzieleniu – kończy się na zawsze:
Ojciec i Syn objawieni są jako Jedno.
Radziłbym ci nie próbować
swego pokoju ustanawiać w świecie.
Jest to upieraniem się przy podtrzymywaniu złudzenia,
które nieuchronnie musi się zestarzeć.
Odłóż je na bok, tak jak dziecko odkłada starą zabawkę.

„Ale czy nie jest to zaprzeczaniem życiu?”

W złudzeniach nie ma żadnego życia.
Twe pytanie wyraża twój opór.
Wyraża twe głęboko utrzymywane przekonanie, że świat
musi w jakiś sposób być rzeczywisty.
Świat jest złudzeniem Oddzielenia.
Świat się przy tym upiera,
musi tak czynić.

Zmaganie, jakie odczuwasz,
ból, który wywołuje twe zmęczenie,
twą depresję,
twą beznadzieję,
jest tylko wynikiem ogromnego wysiłku,
by pozostawać w świecie,
by upierać się przy jego realności,
podczas gdy ty już wyszedłeś poza niego.
Twój sprzeciw, by to uznać,
jest wypieraniem się twego własnego Ja,
i opiera się na lęku przed Królestwem Ojca.
„Albowiem Królestwo moje nie jest z tego świata”.
Pozwól, że ci to wyjaśnię.
Królestwo nie istnieje w jakimś innym miejscu.
„Lecz królestwo Ojca rozszerza się na ziemi,
a ludzie go nie widzą”.

Nie mogą zobaczyć Królestwa, ponieważ upierają się,
by widzieć świat.
Dlatego też nauczałem:
„Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”.

Zwyczajnie niemożliwe jest, by wejść do Królestwa,
a jednak pozostawać w świecie.
Czy znikniesz?
Być może!
Lecz prawdopodobnie nie.

Pamiętaj,
świat jest wszystkim, co postrzegasz
z punktu widzenia Oddzielenia.
Zakończ to,
a wszystko, co pozostanie, będzie Królestwem.
Nie pozwól innym pomniejszać tego faktu:
Królestwo jest tak odległe od świata,
jak wschód od zachodu,
jednak jeśli byś w nim od zawsze nie mieszkał,
to by cię nie było.

Jest tylko drobna różnica
pomiędzy oświeceniem a ignorancją:
intencja.
Twa intencja odzwierciedla twój wybór:
albo trwanie w wierze
w złudzenie Oddzielenia,
albo przyjęcie Pojednania
ze Świętym Ojcem.

Dotykasz tej prawdy czasami.
Wszyscy jej dotykają, choćby tylko we śnie.
Wiara nigdy nie jest wystarczająca.
Albowiem tam, gdzie jest wiara w Boga,
tam jest Oddzielenie od wszystkiego, czym Bóg jest.

„Tego już za dużo. Z pewnością sam muszę sobie to wszystko wymyślać”.

Oczywiście, że ty to wymyślasz.
Ten „ty”, który jest jednorodzonym Synem Ojca,
wymyśla to wszystko.
Tak jak wytworzyłeś świat
przez twą jedną myśl o Oddzieleniu,
tak samo
tworzysz zbawienie ludzkości.
A czy człowiek nie jest ekspresją Syna
ciągle spętanego złudzeniem?

Marc,
wiele lat temu w tym życiu
modliłeś się do Mnie o prowadzenie do domu.
Wiedziałeś,
nawet wówczas,
że jesteś całkowicie zagubiony.

Nigdy cię nie opuściłem.
Wszystkiego, co wytworzyłeś, używałem
do kształtowania twej podróży ze snu do przebudzenia.
Tak samo jest z wszystkimi, którzy proszą z serca,
których intencja jest jasna.

Królestwa nie da się zrozumieć
umysłem tych,
którzy upierają się przy wierzeniach świata.
Do Królestwa wchodzi się
dopiero, gdy pozwoli się, by świat się skończył.
Bram jest tak wiele, jak wielu jest synów człowieczych.
Przed każdym z nich jest jego własna brama,
która prowadzi do Światła.
Bliżej niż ich własny oddech
i cienka niczym kartka papieru.

Dobrze spędziliśmy dzisiejszy wieczór.
Wyglądam już dnia, kiedy
przyjdziesz chętnie,
bez potrzeby, bym Ja prosił o twą uwagę.
Ten dzień już nie jest teraz odległy.

Pamiętaj,
kocham cię,
albowiem kocham Siebie.
Dlatego też
miłość – miłość siebie –
jest ostatecznie jedyną bramą do Królestwa.
Miłość ta została zapomniana w chwili
tej jednej myśli,
z której powstały wszystkie światy.

Zostawiam cię teraz,
jednak przypominam ci, że jestem z tobą.
Nie mogę być nigdzie indziej,
jako, że jestem taki jak ty:
jestem Synem Ojca,
prawdziwie zrodzonym przed wszystkimi światami.
Wszechwiedzący,
wszechobecny.
Czy nadal zastanawiasz się, jak to się dzieje, że się komunikujemy?

Pomyśl o tym.

Amen.

znaczek

28 grudnia 1987 r.

Teraz zaczynamy.

Wiedz, że wizja Mnie
widziana w medytacji
jest całkiem trafna.

Pojawiłem ci się do tej pory kilkakrotnie
– w sumie siedem razy –
albowiem to nie oczami ciała
widzi się istotę tego,
co jako jedyne jest Rzeczywiste.
By widzieć, potrzebne jest to, co można nazwać 
wewnętrznym widzeniem.
Rozwinąłeś je
w wysokim stopniu.

Pozwól Mi tutaj, bym podzielił się tylko jedną myślą,
jednym nauczaniem, jedną lekcją.
Oczywiście inni mogą
z tego skorzystać,
jednak by nauczanie było dobrze przyjęte,
potrzebna jest możliwość
jego przyjęcia.
Prawdziwe nauczanie więc
jest sztuką wymagającą wrażliwości
na gotowość przyjmowania przez ucznia.

Oto ta myśl:
We wszystkim
będzie odkrywane
to, co przynależy do świata,
i to, co przynależy do Królestwa.

Można to rozpoznać tylko w jeden sposób:
to, co przynależy do świata,
będzie wymagało, byś postrzegał to z ego.
Będzie wówczas odczuwany powab,
potrzeba, pragnienie.
Za tym jednak można dostrzec
poczucie niepokoju.
Kiedy je rozpoznasz,
porzuć je.
To jest proces,
poprzez który uwalniasz świat.

Tak czyniąc,
automatycznie odkrywa się
to, czym jest Królestwo: pokojem.
Tutaj
jest bezpośrednie poznanie,
że niczego mi nie brakuje.

Dlatego też
świat jest podtrzymywany
przez wybór jakości doświadczenia
przedstawionego powyżej.
Królestwo zostaje objawione,
gdy porzuca się ten nawyk.

Istotą tej myśli,
jak dobrze wiesz, jest:
„Nic rzeczywistego zagrożonym być nie może.
Nic nierzeczywistego nie istnieje”.

Praktykuj tę lekcję,
a dokonają się wielkie zmiany.

A teraz
pokój daję wam.
Nie tak, jak daje świat,
Ja wam daję,
albowiem jestem waszym ostatecznym Nauczycielem.

A uczeń stanie się jak Nauczyciel,
nauczając Królestwa Świętego Ojca,
pomagając zbawiać innych
od zniewolenia ślepotą, do której sami się doprowadzili.

W taki sposób budzony jest Syn.
W taki sposób przemieniany jest świat.
Nie uwalniaj się od tej wizji,
albowiem Królestwo zostanie poznane na ziemi.
Wydarzy się to
jeszcze za twego obecnego życia.

A oto jest Królestwo:
Ojciec i Syn są Jednym.
W tym
będzie radowała się ziemia i przyniesie owoc
dotąd jeszcze niewidziany oczami człowieka,
za wyjątkiem odległych śladów
pradawnej pamięci, kiedy człowiek chodził w Bogu
i wiedział o tym.

Pamiętaj o tym, co zostało tu powiedziane.

Bądź błogosławiony.

Amen.

znaczek

29 grudnia 1987 r.

Coś się dzieje głęboko we mnie. Jakieś poruszenie, ruch zaczynający się w miejscu tak głęboko wewnątrz mnie, że odczuwam to tak, jakbym w swym własnym domu odkrył całkiem nowe pomieszczenie. Jest to jak wstrząs i drganie, które czuję, że chce rosnąć.

To wszystko jest dość dziwne. Czuję, jak gdybym nie chciał niczego innego, jak tylko być sam w tym pięknym, spokojnym mieszkaniu. Tak, to odczucie jest pociągające, ale graniczy z naglącą potrzebą. Codziennie spieszę do domu tylko po to, by zostać zalanym mnogością unikowych myśli: „Powinienem pójść do kina.”, „Powinienem skoczyć na piwo lub dwa.”, „Mógłbym zadzwonić do moich wszystkich przyjaciół.”, „Czy pranie się skończyło?”. I tak w koło, cały czas, cały czas.

„Będę medytował. Tak właśnie zrobię”.

Siedzenie i rytmiczne oddychanie tylko wyostrza moją świadomość tego tańczącego w mym umyśle kalejdoskopu. U jego korzeni widzę lęk. Boję się. Boże, czuję się jak wpędzone w pułapkę zwierzę, które niemniej jednak chce być w pułapce.

Staram się jak mogę stłumić jakiekolwiek myśli na temat Listów Jeszuy. Oto czego się boję: myśli o ich upublicznieniu. Boję się? Dużo więcej. Jestem przerażony. Informacje, jakie przekazuje mi Jeszua, wprost przeciwstawiają się chrześcijańskiej teologii i to przyprawia mnie o dreszcz.

W ostatnich paru tygodniach odbyło się tak wiele rozmów, które zapierają dech w piersiach swą elokwencją, głębią filozofii, uderzających swym oddziaływaniem. Szczególnie przypominając sobie polecenia Jeszuy, by przeczytać konkretne fragmenty z Biblii, mogę tylko nerwowo chichotać pod nosem: „Studiowanie Biblii nigdy nie wyglądało w ten sposób!”.

Jego nauki wpłynęły na mnie w taki sposób i na takich poziomach głębi, że jeszcze nie potrafię tego zrozumieć, a co dopiero przyswoić. W okresie tego Bożego Narodzenia, jak w żadnym innym dotąd, odkrywam, że nie potrafię patrzeć tak, jak do tej pory, nie jestem w stanie uczestniczyć w świętach w taki sposób, jak robiłem to zawsze do tej pory. Albowiem zbawca, którego narodziny świętujemy, rozmawia ze mną teraz, dzisiaj, i mówi o Chrystusie, o Prawdzie, o tajemnicy, w sposób, który określany jest jako herezja przez te same chrześcijańskie organy władzy, które Go kochają.

Wzbierają we mnie emocje, a mój wzrok błądzi po tym bezpretensjonalnym, skromnie umeblowanym mieszkaniu. Czy to dlatego tutaj przybyłem? Czy właśnie to przynaglało mnie do miejsca i czasu samotności, samotności, która mnie wzywa i od której w tym samym momencie chcę uciec?

Jak to się dzieje, że mam tak silną wolę, by opierać się właśnie temu doświadczeniu, które wydaje się płynąć bez żadnego wysiłku? Dlaczego walczę z tym niewiarygodnym pokojem i pewnością, jakich doświadczam z Jeszuą? Co jest we mnie takiego, co pomimo wszystkich tych gier w unikanie ciągle przynagla mnie do tej podróży?

Zaczynam rozpoznawać doniosłość przekazu Jeszuy. Dotyka on mego umysłu miękko, przelotnie, jak promień słońca, który znajduje szczelinę w nieboskłonie chmur i zaskakuje mnie swym nagłym światłem, skrywając je jednak w chwili, gdy wyglądam przez okno z nadzieją przyjrzenia mu się bliżej.

Zobaczyć to Światło bezpośrednio, niczym nie przesłonięte – z pewnością jest to niezrównany cel! Jednak nie widzę wyraźnie woalu, który je skrywa, ani też nie jestem pewien, jak ten woal usunąć. Jestem ponaglany przez nieznaną siłę we mnie, co dzieje się pozornie wbrew mnie. Czy wyparłem się mej prawdziwej tożsamości po to, by utożsamić się z „ja”, którym nie jestem?

  1. W niektórych wydaniach Biblii czerwoną czcionką drukuje się słowa wypowiedziane przez samego Jezusa – przyp. tłum. 

  2. Angielskie słowo „beam” oznacza zarówno „belkę”, jak i „snop światła” – przyp.tłum. 



Wybierz odbiorców z listy rozwijalnej i/lub wprowadź adresy email w poniższym polu.