Nauki Umysłu Chrystusa

Biblioteka Nauk Umysłu Chrystusa
Droga Mistrzostwa

Poczekaj chwilkę…

Rozdział szósty

znaczek

Gdy opierasz się służbie
twemu bratu,
jednocześnie również
opierasz się własnemu zbawieniu.

24 kwietnia 1988 r.

Minęły prawie dwa miesiące od mojej sesji z Jeremiaszem. Być może to były dwa z najbardziej zabieganych miesięcy mego życia. Pojawiła się biznesowa okazja i rzuciłem się w nią bez zastanowienia.

Przez ostatnich kilka lat zarabiałem na życie, pracując w sektorze zdrowia, poznając wszystko, czego można się nauczyć: od obowiązków asystenta lekarza do kierownika kliniki. Ostatnio zatrudniłem się w firmie informatycznej, by stworzyć kompletny system zarządzania w służbie zdrowia, wraz z podręcznikami szkoleniowymi i procedurami, który będzie propagowany w całym kraju.

Wraz z mym partnerem pracowaliśmy gorączkowo, ażeby skończyć prototyp. Parę tygodni temu zrobiliśmy prezentację dla prezesa firmy informatycznej, jeżdżąc z nim limuzyną wokół Seattle. Prezes był pod dużym wrażeniem, tak dużym, że zatrudnił mnie jako trenera konsultantów i zgodził się na nasze warunki względem przyszłych praw do tegoż produktu. Krótko mówiąc, będą mi płacili za poświęcanie większości mego czasu na skończenie systemu, który będzie dawał mi tantiemy z każdej sprzedanej licencji, a firma włączyła nasze rozwiązanie do obowiązkowej części swego portfela produktów!

Obecnie tornado ostatnich paru miesięcy ucichło, a my przenieśliśmy się do nowego biura. Braliśmy udział w niezliczonych marketingowych spotkaniach planistycznych, objeździliśmy cały region Puget Sound na spotkania z klientami i choć tempo nadal jest wysokie, to przynajmniej coraz bardziej odczuwa się rutynę tych działań.

Jesteśmy już całkiem blisko. Myślę, że rok, a może mniej, i wszystko znajdzie się na swoim miejscu. A wówczas… wolność!

Kilkakrotnie odczuwałem obecność Jeszuy. Właśnie wczoraj, gdy byłem w trakcie przeformatywowania pewnych materiałów, wyczułem Jego obecność. Wymamrotałem pod nosem, że naprawdę nie mam teraz czasu i żeby mi nie przeszkadzał. Wyobraźcie to sobie! A niektórzy rodzice martwią się wyimaginowanymi towarzyszami zabaw swoich dzieci!

Już się cieszę na dzisiejszy wieczór. Z dużym wyprzedzeniem realizujemy harmonogram i czuję się bezpiecznie, nie musząc przynosić pracy do domu. Czas się rozluźnić i tym wszystkim delektować.

znaczek

Bujam się łagodnie w przód i w tył z nogami na parapecie. Oczy chłoną łagodne światło niezwykle przejrzystego wieczoru, gdy zaczyna się znane mi już uczucie. W zasadzie cieszę się na to spotkanie, niezależnie od tego, co z niego wyniknie.

Teraz zaczynamy.

Cisza.
Jeszcze raz powiadam ci: cisza.
Tuż pod powierzchnią zgiełku i hałasu tego świata,
znajduje się cichy głos wzywający tego,
kto przebył niezmierzoną odległość
i czas bez początku.

Ten głos jest tak łagodny, że z pewnością go opacznie rozumiemy.
W przeciwieństwie do krzyków świata,
jego brzmienie jest nieznane
i często przechodzi niezauważony.
Dlatego też
cisza poszukującemu Prawdy
kiedyś znanej, następnie zagubionej.
Cisza jest drzwiami, przed którymi stoję i pukam,
wiedząc, że jeśli szukający będzie trwał w wyciszeniu,
moje pukanie zostanie usłyszane
i wejdę do środka.

Czy zezwolisz na ciszę?
Czy zechcesz uspokoić pragnienia
niezrodzone z Ojca,
lecz ze zgiełku świata?
Szukajcie wpierw Królestwa Niebieskiego
i wejdźcie doń przez ciszę.
O ty, który nawet wbrew swoim przekonaniom wierzysz,
że utraciłeś Ojca
i oddzielony jesteś od Jego Boskiej Miłości,
czy nie widzisz, że to tylko twój głos
cię wzywa?

Mówię ci, wejdź w ciszę,
aby głos mógł zostać w końcu ostatecznie usłyszany.
Tutaj zaznacza się łagodny punkt zwrotny
w twej długiej podróży.
Tutaj odkrywa się ponownie drogę do domu.

Ja stoję tutaj na tym końcu ścieżki,
podczas gdy ty czekasz tam,
na skraju świata, jaki wyobraźnią powołałeś
do życia.

Odwróć więc łagodnie
swe ucho od zgiełku,
w którym byłeś tak długo zanurzony.
Odwróć się łagodnie i usłysz Mój wołający głos:
Droga jest teraz przed tobą
i stół jest zastawiony.
Nasz Ojciec czeka na nas.
Wejdź w ciszę,
niech ta podróż się skończy.
Tylko jeden mały krok dzieli cię od
zwrócenia się do Mnie i usłyszenia Mnie.

Chodź, powiadam ci, chodź!

Amen.

znaczek

6 maja 1988 r.

Teraz zaczynamy.

Tak dużo czasu minęło od chwili,
gdy ostatni raz chodziliśmy razem po ziemi.
Albowiem przekazuję ci tę Prawdę:
Syn jest tylko Jednością.
Nie ma czasu
ani miejsca,
w których rządzą złudzenia,
za wyjątkiem tego, co jest twym złudzeniem.
Albowiem Prawda jest zawsze,
a Prawdą jest:
Syn jest Jednym,
złączonym na wieczność z Ojcem,
który jest istotą jednorodzonego Syna,
będącego formą obecności Ojca.

Czy wiesz, jak daleko zbłądziłeś
w swej podróży przez niezliczone złudzenia?
Czy masz choć blade pojęcie
o światach, jakie stworzyłeś?
Sen kończy się tam, gdzie zaczyna się Królestwo.
Dlatego też:
„Nie możesz służyć Bogu i mamonie”.

Albowiem albo będziesz służył Jednemu, wypierając się drugiego,
albo będziesz służył drugiemu,
a nie Jednemu.

Nie myśl, że ty, który potrafisz tylko domagać się
wiary w oddzielenie,
możesz jednocześnie
przebywać w Królestwie.
Takim jest mamienie, choć subtelne,
które uwodzi poszukiwacza prawdziwego Ducha.
Długo czekałem, aby ten wiek
nastał na powierzchni twej ukochanej ziemi.
Teraz nadszedł ten czas.
Już dłużej syn nie będzie cierpiał męki
swych złudzeń.
Patrz: nie widzisz skąd pojawia się
Światło Świętego Ojca.
Popatrz raz jeszcze i zobacz, że nie ma ono końca.
Tak jest
i tak znów będzie na ziemi.

Poddaj się Mnie,
albowiem zaprawdę
Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem,
i takimi
wy jesteście.
Niech Sen się skończy,
aby Królestwo mogło być poznane.

Amen.

znaczek

25 maja 1988 r.

Teraz zaczynamy.

Witaj, Marc.

„Witaj Jeszua. Jak się masz?”

Dobrze, Marc, choć widzę, że ty nie bardzo.

„To widać, co?”

Mój umiłowany przyjacielu,
prawda nigdy nie jest ukryta,
w żadnym czasie, przed nikim.
Choć, oczywiście,
wielu woli nie widzieć.

„Tu nasuwa mi się pytanie: patrząc z twojej perspektywy – dlaczego jestem zmęczony?”

Zmęczenie w ogóle nie wiąże się z ciałem
Wiąże się natomiast całkowicie z umysłem.
Dysharmonia jest po prostu
wyrażana przez ciało,
a jest tak tylko dlatego, że odmawiasz
rozpoznania jej prawdziwego źródła.
Powiedzieć: „Jestem zmęczony” to niewiele więcej
niż uciec od prawdy w złudzenia.

„Dobrze, ale dlaczego jestem zmęczony?”

Znasz odpowiedź bez pytania o nią.

„Ponieważ nie podążam za głosem swego serca”.

Właśnie tak.

„Wydaje się, że trzymam się przekonania, że rzeczywistość jest gdzieś »tam«. Że jeśli po prostu i w pełni zrezygnuję z opierania się memu sercu, wydarzy się nieszczęście i świat mnie potępi”.

Upierać się przy byciu częścią świata,
to już zaakceptować potępienie.

„To co mam czynić? Ot tak mrugnąć sobie oczami i zwolnić się z wszystkich odpowiedzialności?”

Oczywiście, że nie.
Jednak ufając głosowi Ducha Świętego
i idąc w kierunku,
który on wskazuje,
pozwolisz, by nastąpiło przejście, całkiem bez wysiłku.
Nie ma potrzeby, byś myślał, że musisz zapewnić
dobrobyt innym,
albowiem kiedy w pełni zaufa się Duchowi,
nie ma takiego przejścia,
które nie karmiłoby również
wszystkiego, w czym w tym momencie uczestniczysz.
I znów,
chodzi tu o ufność.

„Ale skąd mam wiedzieć, co jest rzeczywiście głosem Ducha, a nie tylko bardziej subtelnym podszeptem ego?”

Kiedy uwolnisz się od wszelkiej myśli o tym,
co jest twym dobrem,
kiedy uwolnisz się od wszelkiej myśli,
że Bogu nie można ufać –
albowiem czym jest opieranie się Duchowi, jak nie tym przekonaniem?
A zwłaszcza kiedy zapragniesz tylko pustki w sobie,
wówczas usłyszysz
głos Świętego.

Marc,
przyszedłem, ponieważ wołałeś.
I tak będzie z wszystkimi synami Boga,
trzymanymi w okowach własnych złudzeń,
którzy jednak czują, że zbawienie jest możliwe.
Żadne błaganie o zbawienie nie pozostanie przeze Mnie nieusłyszane.

Otóż,
czy rozpoznanie wybranego przez siebie celu
nie jest jedynie drobną sprawą?
Wyniku takiego wyboru nie widzisz,
ale też nie ma potrzeby, byś go widział.
Albowiem kiedy dusza dokonuje wyboru, by służyć Bogu,
służy nieskalanej tajemnicy.
I temu właśnie można zaufać całkowicie.
Albowiem odkąd tylko Syn
po raz pierwszy powziął myśl o Oddzieleniu,
Ojciec stara się o przywrócenie Jego miejsca.
Jedynie On zna owoce wszelkiej służby duszy,
która wychodzi wzrokiem poza ciemność.
Podzielę się z tobą następującą rzeczą,
zanim skończymy rozmawiać:
nigdy nie będę cię prosił o poddanie
twej wolnej woli.
Jednakże,
poprosiłeś o uczestniczenie
w budzeniu się Syna,
tak więc przyszliśmy do ciebie.
Czy będziesz jeszcze dłużej zwlekał?

Gdy opierasz się służbie swemu bratu,
to tym samym opierasz się własnemu zbawieniu.
Są one jednym i tym samym.
Zachęcam cię, byś podążał za głosem serca
i nie pokładał ufności w przekonaniach świata,
ale ufał wyłącznie światłu naszego Ojca,
które jest w tobie.
Tutaj jest to, za czym tęsknisz.
Tutaj jest twój ostateczny pokój.
Tutaj JAM JEST
i pragnę, by wszyscy synowie Boga
zamieszkali tam, gdzie JAM JEST.

Zaprawdę,
pokój jest tylko Miłością, która pragnie
dzielić się sama z siebie,
i to jest światło,
które przyszło na świat.
Nadszedł czas, by świat to zrozumiał.
Jaka praca może być większa i bardziej wzniosła niż to?

Jakie zadanie może mieć większą wagę?
Umiłowany bracie,
cóż może zaoferować świat, co byłoby choć odrobinę
tak cenne dla ciebie, jak to?

„Szukajcie wpierw Królestwa”.
Marc, szukałeś
i znalazłeś.

Teraz jest czas dzielenia się,
by świat mógł zrozumieć Światło
i uwolnić się od ciemności.

Nie lękaj się,
albowiem zawsze jestem z tobą.
Dobrze o tym wiesz.
Żyj tym, co wiesz.

Amen.

znaczek

To przeważyło szalę. Często w trakcie mych spotkań z Jeszuą pojawiała mi się myśl, by umówić się na sesję z Jonaszem, który jest jedyną osobą – albo raczej powinienem powiedzieć „istotą” – której autorytetowi zaufałbym. Jego przewodnictwo w ostatnich trzech latach było zagadkowo precyzyjne, a głębokość jego nauk niedościgniona. Kimkolwiek lub czymkolwiek jest Jonasz, pozyskał moje całkowite zaufanie. Nie oznacza to, że zawsze podążam za jego radą, właściwie – to wręcz przeciwnie. Wydaje się, że w sumie częściej wybieram przeciwny kierunek do jego sugestii i obieram drogę występku zamiast drogi prawości. Podążając drogami występku, zawsze w końcu nieudolnie dochodziłem do pokornego uznania, że w niezrozumiały jeszcze dla mnie sposób Jonasz wydawał się widzieć rzeczy z o wiele szerszej perspektywy niż ja.

Nie waham się już dłużej. Chwytam notes, spisuję listę pytań, wsuwam do koperty i pospiesznie adresuję do Hossci Harrison, który służy jako medium dla Jonasza. Żwawo wychodzę z domu w wietrzne wiosenne popołudnie i biegnę do najbliższej skrzynki pocztowej. Tuż przed wrzuceniem listu do skrzynki cicho proszę Jonasza, aby był ze mną całkowicie szczery w swych odpowiedziach.

Po powrocie do mieszkania czytam jeszcze raz przesłanie Jeszuy, które właśnie otrzymałem. Myślałem, że lęk dzielenia się tą treścią jest już za mną. Lecz uderza mnie jej radykalność – 
wymaga zmiany na fundamentalnych poziomach, w niezrozumiały jeszcze dla mnie sposób. Jak więc mam się nią dzielić?

znaczek

6 czerwca 1988 r.

Teraz zaczynamy.

Gdy odpoczywasz,
spójrz na piękno waszej ziemi.
Nie brak tu harmonii.
To właśnie to poczucie jedności
ciągnie tak wielu do natury.
Jednak pojawia się pytanie:
„Dlaczego nie żyję w zgodzie z tą harmonią?”.
To pytanie zadaje ludzkość.

Marc,
jestem we wszystkim,
za wyjątkiem postrzegania świata,
do którego tak mocno przylgnął umysł człowieka.
W tych rzeczach
Mnie nie znajdziesz.

„Rozłupcie drzewo, Ja tam jestem.
Podnieście kamień, a znajdziecie Mnie tam”.
W tak zauroczonym złudzeniem umyśle
nie pojawia się pytanie,
dlaczego nie wymieniłem tam placu targowego,
czy też rządu!

Ziemia
i wszystko, co ją zamieszkuje,
nie zna żadnych myśli Oddzielenia
od Świętego Ojca.
Z tego właśnie powodu wszyscy, którzy pragną się przebudzić,
przyciągani są do natury.
To jest właśnie powód, dla którego również Ja
udawałem się na pustynię.

Albowiem kiedy hałas świata ustępuje,
Królestwo może zacząć być ujawniane.
To, co sprzyja ciszy,
służy przebudzeniu Syna.

Chciałbym się odnieść do twych trosk związanych z
Listami Jeszuy.
Widząc twe wątpliwości,
daję ci to oto proroctwo.
W ciągu dwóch tygodni
otrzymasz swą taśmę z nagraniem
od swego ukochanego nauczyciela, Jonasza.
W niej znajdziesz
potwierdzenie, którego szukasz.

Moje pytanie do ciebie brzmi:
czy wówczas wytworzysz jeszcze jeden mechanizm obronny
przed celem, jaki sam wybrałeś?

Pomyśl o tym.

Amen.

Później tego dnia, gdy zmywam naczynia i odkładam je na suszarkę, nagle uświadamiam sobie, że Jeszua dał mi coś bardzo konkretnego! Przepowiednię. Przepowiednię, która ma bardzo jasne przesłanie. Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie dostanę odpowiedzi od Jonasza, będę miał powód, by to wszystko zdyskredytować! A teraz pojawia się pytanie: A co, jeśli dostanę tę taśmę z nagraniem?

znaczek

18 czerwca 1988 r.

Skręcam z Tacoma Avenue i jadę w dół wzgórza, napawając się widokiem zatoki poniżej. Jak zwykle ogarnia mnie uczucie prostej radości. Uwielbiam żyć tutaj, w pobliżu wody, a jednak ponad nią, ponad dachami sąsiednich domów, gdzie nieprzesłonięty szkłem i betonem widok rozciąga się w promieniu wielu mil.

Zatrzymuję się przy starym budynku, którego ostatnie piętro stało się moim domem, przeskakuję parę stopni prowadzących na ganek, a tam jednym ruchem otwieram moją skrzynkę na listy. W jednym momencie na chwilę przestaję oddychać. W środku jest mała paczuszka w szarej kopercie, dokładnie taka, w której zmieściłaby się kaseta magnetofonowa. Rzut oka potwierdza, że nadawcą jest Hossca Harrison.

Idąc już teraz o wiele wolniej, obchodzę dom, wchodzę po schodach na swoje piętro i otwieram drzwi, które zapomniałem zamknąć na klucz dzisiaj rano. W mieszkaniu rzucam delikatnie teczkę na sofę, szarą kopertę kładę na stole w jadalni, a sam siadam w bujanym fotelu. W ciągu paru sekund mój umysł wypełnia się unikami i wybiegami: „Naprawdę muszę zrobić pranie i dawno już nie odkurzałem mieszkania. Czy wyniosłem dziś rano śmieci?”.

„Dość już!” – krzyczę głośno, po czym spokojniej mówię: „Miejmy to już za sobą”.

Wkładam kasetę do magnetofonu i usadawiam się w bujanym fotelu. Przystań jest dziś bardzo spokojna. Tylko jeden tankowiec czeka na redzie, aby zostać przyholowany do nabrzeża przez swojskie zielono-białe holowniki. Światła zaczynają migotać na szklanej tafli wody, wstążki tańczącego blasku znikają na wzgórzach leżących nieopodal.

Delikatny odgłos zatrzymującej się po przewinięciu kasety oznajmia mi, że taśma jest gotowa do odsłuchania. Kieruję swą uwagę na kasetę, lecz wzrok nadal spoczywa na kojącej przestrzeni wody poniżej.

„Mamy pytania od Marca Hammera” – mówi nagrany głos Rebeki Harrison.

„Zatem wygłoś je” – odzywa się Jonasz tubalnym głosem. Jego głos jest tak niepowtarzalny, tak mocny, że nie można go zapomnieć.

„W zeszłym roku spotkałem się z dwoma przyjaciółmi w kawiarni w Ballard…”

„Och, zupełnym przypadkiem, czyż nie tak mówisz?” – przerywa Jonasz.

Doświadczyłem już wcześniej, że Jonasz zna prawdziwą intencję moich pytań, zanim je zadam, jak gdyby odnosił się do głębokiego poziomu prawdziwego pytania, często niedostępnego dla mego świadomego umysłu.

Ciągnie dalej: „Czyż to wszystko, mój przyjacielu, co się wydarza, nie jest w zgodzie z naszym jestestwem na mocy wielkiego planu? Nie planu wymuszanego siłą czy źródłem na zewnątrz nas, lecz przez przyciąganie dusz, by się dzieliły ze sobą, by się nauczały i uczyły od siebie nawzajem, by przywracały odwieczne wspomnienia, których się nie pamięta, ponieważ są tak bardzo przesłonięte zaprogramowaną świadomością”.

„Zaprawdę, jak waść dobrze wiesz, a my waści wielokrotnie mówiliśmy, twoim celem – czyż nie tak? – jest wyjawić zrozumienie własnego wewnętrznego oświecenia, własnej wewnętrznej mocy, aby pomóc innym przejść przez traumę. Zaprawdę, twym celem jest uzdrowienie swojej własnej traumy…”

A wszystko to z jednego pozornie niewinnego pytania o spotkanie z paroma przyjaciółmi. On już tam jest, dotykając tej głębokiej przestrzeni we mnie. Czuję to. Nie tyle chodzi tu o słowa, co o wywołane uczucie. Moje ego, moja ochronna maska, nie jest w stanie osłonić mnie przed tym uczuciem.

I łzy płyną teraz swobodnie, jak gdyby otwierało się całe moje ciało. Łzy torują sobie drogę z komórek moich nóg, ramion, piersi, zewsząd, docierając aż do oczu i swobodnie z nich wypływając. Jestem drżącą i łkającą masą ciała. Lecz czuję się tak dobrze. Łzy płyną z niesłabnąca siłą przez pozostałą część sesji, gdy zadaję Jonaszowi pytania o mój opór, o mój lęk, który w całości jest tylko narcystycznym zadufaniem, o Jeszuę…

znaczek

„Kiedy przygotowujemy się do zmiany rzeczywistości, do przejścia od tego, co można by nazwać starą rzeczywistością, do tego, co jest nową rzeczywistością, w samym środku tej zmiany negatywne ego – stare, wylęknione zaprogramowanie – wychodzi na powierzchnię. Na powierzchnię wychodzi nawet to, co można by nazwać ukrytym, nieświadomym zaprogramowaniem.

Poprosiłeś nas, waść, abyśmy byli z tobą do bólu szczerzy? Zaprawdę, będziemy”.

Usłyszał mnie! Gdy wysyłałem list z tymi pytaniami, poprosiłem cicho Jonasza, aby nie wstrzymywał ręki, aby był ze mną szczery. A zawsze jest szczery!

„Czego się waść boisz? Czegoż zaiste można się bać w tym życiu? Śmierci? Czymże jest śmierć, jak nie zwyczajnym przejściem przez jedne drzwi i wejściem w kolejne, zwane «narodzinami»? Jest to śmierć starej świadomości, śmierć starej rzeczywistości, aby pozwolić na narodziny nowej rzeczywistości, nowego wymiaru życia.

Traf. Czymże jest to słowo «traf»? Przypadek? Czy wszechświat jest przypadkiem? Czy ziemia jest przypadkiem? Czy narodziny dziecka są przypadkiem? Czy lot ptaka, odgłos delfina, śpiew wieloryba czy narodziny gwiazdy na niebie są przypadkiem? Czy to wszystko to zwykły traf? Czy też, zaprawdę, jest to wielki plan Jedności, zwanej «Bogiem»? Przenigdy nie ma czegoś takiego jak «traf». Zostałeś waść do nas przyciągnięty mocą swej odwiecznej pamięci o nas. Po to, by przebić się przez ego i aby można było odnaleźć serce.

Czy to wszystko dzieje się w wyobraźni? Zaprawdę, przyjacielu, nie można sobie wyobrazić tego, czego się nie doświadczyło. Zaprawdę, zastanów się nad tym stwierdzeniem. Dobrze rozumiemy, że na pytanie, czy to się dzieje, chcesz waść bezpośredniej odpowiedzi «tak», lub «nie». Ale to należy postrzegać w następujący sposób: Jeszua istnieje w każdym. Rozumiejąc to w ten sposób, mój przyjacielu, część waści jest Jeszuą. W każdym istnieje ta część. Jeszua jest energią, oznacza: «Dawcę Prawdy». Oddaj cześć temu, co waść słyszysz. Oddaj cześć temu, co waść mówisz. Ważne jest tu to zrozumienie symboliki tej energii, która jest «Dawcą Prawdy».”

Nagle i radykalnie wszystko, co składa się na rzeczywistość tej chwili, znika. Równocześnie zostaję porażony energią, każda komórka mego ciała ożywa, jak gdyby rażona przez jakieś niewidzialne źródło wzniosłej energii, energii rozpoznania.

Oto staje przede mną obraz, który teraz już dobrze znam. Jest to obraz Jeszuy promieniejący złotym światłem, a wokół Niego – po bokach, poniżej i powyżej – są inne istoty, równie promienne. Jakoś wiem, że reprezentują one wszystkie istoty, które kiedykolwiek żyły, czy kiedykolwiek będą żyły. Ich uśmiech i blask wyraża radość, która przekracza wszelką możliwość opisania tego. Osoba Jeszuy, naprawdę całe Jego życie, wyraża rzeczywistość Chrystusa, który jest nami wszystkimi! Mój Boże, czy Jego życie czyni prawdę naszych istnień widzialną, odzwierciedlając naszym świadomym umysłom to, co tak dawno temu zostało zapomniane? Czy On był, czy On jest duszą każdego z nas, szepcząc w naszym sercu jedyną oczywistą prawdę?

Dawca Prawdy. Łzy ustały. W zasadzie czuję, jakby wszystko się zatrzymało, a zwłaszcza mój umysł. Żadnego rzucania się na jakieś skrawki i strzępy, po to by im się sprzeciwiać. Żadnego oporu przed tym, co czuję, czy czego doświadczam. Owe słowa rozbrzmiewają mi nieustannie w umyśle, rezonując niczym niemilknące echo: „Dawca Prawdy, Dawca Prawdy, Dawca 
Prawdy…”.

znaczek

19 lipca 1988 r.

Teraz zaczynamy.

Ukochani bracia,
wy, którzy ociągacie się na skraju Światła,
wierząc jeszcze, że ciemność jest waszym domem,
pozwólcie Mi przemówić do was w tej cennej chwili,
która, nawiasem mówiąc,
jest poza czasem.

Czas jest miarą złudzeń.
To, co Rzeczywiste, jest zawsze poza czasem.

Znów się z wami podzielę,
że jeśli chcielibyście przeniknąć
woal waszego doświadczenia
i znaleźć w nim
to, co może was uwolnić,
zawsze musicie sięgnąć do waszych emocji.
Albowiem myśli, jakie macie, są albo
produktem innych umysłów,
trwających w okowach ciemności,
albo zrodziły się z waszego upierania się
przy prawdzie okoliczności.

Nigdy nie jesteście oderwani od Królestwa,
za wyjątkiem własnego, bezspornie wolnego wyboru.
Głęboko kontemplujcie tę jedną prawdę.
Kiedy zaufasz
woli Ojca dla ciebie,
wszelkie wątpliwości związane z twym doświadczeniem
zostaną na zawsze porzucone.
Nie miejcie co do tego wątpliwości!

Jednak chciałbym wam powiedzieć,
że nie ma żadnych map drogowych;
wy sami jesteście swą ścieżką do domu.

Dlatego też przewodnictwo jest sztuką
wymagającą największej wytrwałości,
jako że cały czas tworzycie swe doświadczenie.
Moje przewodnictwo jest dane
po prostu dlatego, że poprosiliście o nie.
Teraz zastanówcie się nad tym:
Moje życie pomiędzy wami nie było niczym więcej
niż wasze własne życie.
Moje doświadczenie tamtego czasu jest w pełni wasze,
albowiem Syn zaprawdę jest Jednym.

Zrozumcie więc,
że Jeszua nie jest –
ani nie był –
oddzielony od was,
ale jest częścią was.
Nie może być inaczej.

Nie daję wam konkretnych wskazówek,
odnoszących się do doświadczenia,
jakie tworzycie, ani też nie będę ich dawał.
Nie jest to Moim celem.
Moim celem jest prowadzić was w tej
ostatniej części waszej podróży.
Kiedy dojdziecie tam, gdzie JAM JEST,
cel zostanie spełniony
i pojawi się nowy.
Poprowadzę was
poza ciemność,
raz
i na zawsze.
Poza tę ciemność, którą znacie dobrze.

Tego dnia
pamiętaj, że jesteś
jednorodzonym Synem
i nic nie ma znaczenia, za wyjątkiem
pamięci o Mnie.
Poza wszelkimi pozorami,
tylko to jest jedynym doświadczeniem,
przez które prawdziwie przechodzisz ty,
jak i wszyscy inni.

Jest to niedorzeczne
dla zniewolonego umysłu,
albowiem zawsze pamiętaj:
to, co jawi się jako ciemność, jest światłem
dla świata,
jednakże to, co jest Światłem,
uznaje się za ciemność.
Nie ma zbawienia w postrzeżeniach waszego świata.
Dlatego też
po prostu porzućcie je.
Wkrótce będziecie trwali we Mnie w pełni.
Tutaj jest cel waszego
bycia w świecie,
tutaj poznacie intencję waszej duszy.

Pokój daję wam,
Moi umiłowani bracia.

Amen.

znaczek

21 lipca 1988 r.

Teraz zaczynamy.

Znów przychodzę do ciebie,
albowiem znowu o to
poprosiłeś.

JAM JEST Tym, który mieszka
w Sercu Wszystkiego.
JAM JEST Tym, który wyłania się z Ojca
i jest przed nastaniem wszystkich światów.
JAM JEST Tym, który kroczył między wami,
a świat Mnie nie poznał.
Umiłowani bracia,
pokój wam daję.

Nie tak, jak wyobraża to sobie świat,
Ja wam daję.
Wzywam,
jednak niewielu słyszy.
A jeszcze mniej odpowiada.

We wszystkich rzeczach
spoczywaj najpierw we Mnie
i poznaj wolę swego Ojca.
We wszystkich rzeczach
nie zważaj na nauczanie świata,
albowiem to, co rodzi się z ignorancji,
może prowadzić tylko do ignorancji.
Natomiast to, co pochodzi ze Światła,
z pewnością prowadzi do Światła,
albowiem to jest
tym Światłem.

Uwolnij się od wszelkiego lęku,
obejmij wszystko, czym jesteś
i wyraź w tym Światło, którym jesteś.
Ani jeden włos nie spadnie z twej głowy,
kiedy wpierw trwasz we Mnie.
Dlaczego się lękać chwilowej fantazji?
Albowiem z niej powstał świat.
Nie ma ona żadnego znaczenia.

Jedynie Miłość jest substancją
wszystkiego, co jest Rzeczywiste.

Idź teraz
w pokoju,
albowiem zawsze jestem z wami.

Amen.

„Znów przychodzę do ciebie, albowiem znowu o to poprosiłeś”. Gdy ponownie czytam przekaz, moją uwagę przyciąga to zdanie. Nie pamiętam, abym planował jakiekolwiek spotkania z Jeszuą! To nie pierwszy raz kiedy tak mówi. Dlaczego? I dlaczego jest to dla mnie ważne? Jakże mógłbym poprosić i nie pamiętać tego?

Czuję się niczym Sherlock Holmes próbujący rozwikłać sekrety tajemniczego wydarzenia. Sherlock podnosi przycisk do papieru i czuje jego ważność, choć pozostaje to poza jego rozumieniem.

Podobnie jak Sherlock, odkładam tymczasem na bok swój przycisk do papieru.



Wybierz odbiorców z listy rozwijalnej i/lub wprowadź adresy email w poniższym polu.